dni mijaja, powoli bezwietrznie,
nic sie nie zmienia,
czas biegnie niebezpiecznie.
a szarosc poranków lek budzi niubłagany,
by kiedys jeszcze zostac pokochanym.
na krzesle pozostaje,
ciężki pled,
kapelusz i ubranie,
pod krzesłem
stoji para butów,
na stole stoi kubek,
pełen gorącej kawy
a w mroku odchodzi nieznajomy...