06.11.2005 :: 14:50
ach jaki ja mam sentyment. tyle razy mowilam sobie ze nie chce juz chodzic na zbiorki i nalezec do druzyny, ale nie umiem. kocham tych ludzi na swoj chory sposob. myslalam ostatnio ze nikt si enie przejmie ze mnie nazbiorce nie bedzie a tu sie okazuje ze po sbiorce pyta sie mnei kolezanka co sie stalo bo sie martwi itd. to mile uczucie a co smieszniejsze okazalo sie ze na zbiorce byl (chyba) ten ktoś o kim pisalam dwie notki wczesniej (wiec sie nie bede powtarzac) jestem dzisiaj rozdartan na pol bo ta notka ma zupelnie inny chrajter niz poprzednia, mowi o miłości troche o tęsknocie do ludzi a w poprzedniej te uczucia pokryło rozgoryczenie, troche smutku i generaly pesymizm. taka chyba jestem i nie umiem sie okreslic konkretnie. ale to chyba dobrze bo czlowiek chyba nie powinien byc za nadto pesymistyczny/optymistyczny bo pozniej bylo by źle z nim gdyby sie przekonal że swiat nie jest albo różowy, albo czarny. dobra koncze bo pomyslicie ze mnie dostatecznie pogrzalo.