09.09.2006 :: 14:12
widzialam dzisiaj ludiz na przystanku, stali nieruchomo, patrzyli sie w dal, oczekujac autobusu, moze to dziwnie zabrzmi ale kazdy czekal na swoja przyszlosc, jedna kobieta byla zadowolona - pewnie wracala do domu. stala tam tez para zakochanych - nie byli juz tak szczesliwi- pewnie musieli sie rozsatac po dlugim czasie razem. czy my czasami nie jestesmy jak ci ludzie? nie czekamy az przeznaczenie nadejdzie? zamiast isc na piechote do domu, odprowdziac dziewczyne pod drzwi zeby byc jak najdluzej razem - wybieramy ta latwiejsza droge, uciekamy przed trudem, zmeczeniem, wyczerpaniem co czasami przynosi wiecej radosci niz jazda autobusem. czasami trzeba isc pod gore zeby pozniej miec satysfakcje z pieknych widokow na szczycie.